sobota, 30 listopada 2013

[68]. staring at the sun

Nie ma o czym pisać i nie ma o czym śpiewać.

Wszystkie ambitne plany i knowania znowu się rozjechały i rozciągnęły jak guma w gaciach, tkwię zawieszona w jakimś irytującym nigdziebądziu, związek na odległość ewidentnie mi nie służy, nie biegam, bo mam kryzys spowodowany listopadem, zimnem, totalnym brakiem motywacji i faktem, że jestem gruba i niepokojąco podobna do Jabby Hutta, a on przecież nie biega, on się ślurpaczy, a do tego - jak co roku o tej porze - dopadł mnie dojmujący syndrom Ten rok mógłby się już skończyć.

Po łikendzie postaram się ogarnąć, słowo, a na razie w ramach eskapistycznych rozrywek łupię w Simsy. I słucham dużo staroci.

2 komentarze:

  1. Simsy są cudownym odpędzaczem złych emocji, zawsze w tajemniczych okolicznościach może zniknąć drabinka czy drzwi. :)

    OdpowiedzUsuń

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.