piątek, 7 października 2016

[148].

mówię to i powiadam: gdyby powodzenie całego przedsięwzięcia zależało li tylko od misternie skonstruowanego planu, moje życie byłoby niekończącym się pasmem gwiezdnych sukcesów. przysięgam.

wspominałam już o tym sto razy, wspomnę sto pierwszy, bo nic się nie zmieniło: uwielbiam robić plany. kocham tworzyć listy, rozpisywać punkt po punkcie zadania do wykonania i czynię to przy każdej możliwej okazji. listy zakupów, jadłospisy, zawodowe rozkłady jazdy z tekstami do sprawdzenia, zestawienia ekstra zleceń, plany dnia, listy rzeczy, o których bezwzględnie powinnam pamiętać – jestem mistrzynią planowania, królową planowania, podniosłam planowanie do rangi sztuki.

nic więc dziwnego, że mam też plan na jesień. całkiem ambitny.

rzeczony plan narodził się jakiś czas temu, w pewien leniwy, warszawski wieczór, spędzony oczywiście wraz z N. właściwie zarówno plan, jak i sam wieczór w ogóle nie powinien się był zdarzyć, ponieważ wszystkie elementarne prawidła wszechświata nakazywałyby nam raczej umrzeć na kaca, zamiast cokolwiek planować i roztaczać przed sobą nawzajem jakieś dalekosiężne wizje przyszłości. byłoby to całkiem uzasadnione, zważywszy na fakt, że poprzednia noc upłynęła nam głównie pod znakiem aperolu i innych bachicznych uciech – ja na ten przykład o siódmej rano siedziałam jeszcze na balkonie w towarzystwie (a jakże!) branży gastro i w ciemnych okularach, przy dźwiękach Die Toten Hosen, witałam budzący się dzień. to nie miało prawa skończyć się dobrze.

tymczasem – niespodzianka! nie tylko nie umarłyśmy, ale i byłyśmy w stanie całkiem rozsądnie myśleć i wymieniać błyskotliwe uwagi. mało tego, znalazłyśmy w sobie nawet wystarczająco dużo energii, by zrobić oko, wyskoczyć na późny obiad, wybrać się do kina, a następnie spędzić resztę wieczoru, popijając herbatę i czytając książki. oraz planując. bo najwyższy czas zadbać o siebie oraz swój szeroko pojęty dobrostan – teraz, zaraz, natychmiast. właśnie tej jesieni.

zmieniłam fryzurę, zapisałam się na siłkę i kupiłam obłędną bieliznę.
uważam, że to całkiem niezły początek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.