niedziela, 15 maja 2016

[126].

z cyklu „dobra rada cioteczki pro”:
nie bójcie się wizyt u specjalistów zajmujących się głową i psychicznym dobrostanem, chłopcy i dziewczynki. lećcie do nich, jeśli tylko czujecie taką potrzebę. serio.

ja poleciałam. muszę przyznać, że w życiu tak dobrze nie bawiłam się w żadnej kolejce do lekarza, chociaż oczywiście najpierw musiałam stłumić w sobie o tyleż durne, co głęboko zakorzenione, silne przekonanie, że trzeba być twardym, nie miętkim, od bycia miękką bułą i rozmemłanym ciapciakiem jeszcze nikt nie umarł, a w ogóle to nicminiejest i zewszystkimsobieporadzę. gówno. miałam już w życiu okres, kiedy zaczynałam rozdzierająco łkać o dziesiątej i nie byłam w stanie się uspokoić przez następne osiem godzin, bo rzeczywistość wydawała mi się nie do zniesienia, i to bez wyraźnego powodu. teraz kilka powodów by się znalazło, ale średnio miałabym ochotę to powtarzać. toteż poleciałam w podskokach.

i co? generalnie to jestem zachwycona! przepisane leki jeszcze nie zaczęły działać, a ja już miewam się wyśmienicie. jak się okazuje, istnieje spore prawdopodobieństwo, że nie jestem wredną, humorzastą zołzą ani życiowym racuchem. niewykluczone nawet, że wcale nie mam paskudnego charakteru. doskonała wiadomość! no dobra, trochę mi przykro, że moje przypływy kreatywności, ultraproduktywności i fantastycznej samooceny wcale nie stanowią objawu zdrowia, podobnie jak spanie w systemie da Vinci, zakopywanie się w zleceniach i robienie dziesięciu rzeczy naraz, bo mnie nosi. i niekoniecznie wynikają z mojej wrodzonej zajebistości, jeno z całkiem rozhulanej ChAD. ale hej, znajduję się w całkiem doborowym towarzystwie: Kurt Cobain, Virginia Woolf, Sylvia Plath, Ernest Hemingway, Agatha Christie, Mark Twain, Lew Tołstoj i cały tabun innych postaci. komu nie poprawiłaby humoru taka wesoła kompanija?

od razu mi lepiej.

6 komentarzy:

  1. Trzeba przyznać, znakomicie reklamujesz tym wpisem usługi psychiatrologów wszelkiej maści :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, zawsze to powtarzam - leki są najlepsze i najchętniej do końca życia bym brała, jeśli tylko wątroba pozwoli (poza tym ej, są przeszczepy). Mam świetną psychiatrę, która trzyma mnie za mordę i całkiem niezłego psychololo (o moich rozczarowaniach kolejnymi terapiami to mogłabym książki pisać), który próbuje mnie dorosnąć (o, jak bardzo powodzenia) ;) zanim Maciek dorośnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dorastanie jest dla mięczaków! ;)

      ja póki co czekam, aż moje nowe fajne leki zaczną działać (co ponoć może potrwać jeszcze parę tygodni). a zanim to nastąpi, korzystam, że znowu nie śpię, i po nocach zarabiam pieniądze. zupełnie nie rozumiem, co złego w takim maniakalnym dokazywaniu, przynajmniej człowiek budżet podreperuje ;)

      Usuń
  3. A ja przeczytałem książkę o tym, że większość terapii jest do niczego, co przyjąłem z ulgą, bo zawsze to jedna osoba mniej stresującego kontaktowania się z nią ;)

    OdpowiedzUsuń

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.