środa, 20 listopada 2013

[66]. motyle w listopadzie

Doskonale pamiętam te cokolwiek niezachwycające okoliczności przyrody. Jak mogłabym zapomnieć - ten dzień przywitał nas ulewą w tym wietrze z syfu z listopada, a potem było już tylko gorzej. Im dalej w sobotę, tym pogoda coraz bardziej parszywiała, moje samopoczucie - takoż i w ogóle cała ta idiotyczna eskapada do Bazyla (bo gdzieżby indziej?) w celu przedstawienia kwestii z każdą minutą wydawała mi się coraz głupszym pomysłem. Rozsądniej byłoby zostać w domu, naprawdę.

Mimo to pojechałam. W pospiesznym makijażu, w czarnych bojówkach, bo i nastrój miałam dość bojowy, bez rozsądku, ale za to w kompletnym uzębieniu i z przeczuciem, że tu stać się może coś nowego.

Stało się. I wciąż się dzieje.
Dziewięć lat.

1 komentarz:

  1. Ciepłem powiało :D Aż dziwnie u kogoś w listopadzie czytać takie ciepłości :D Jako osobnik uczestniczący w długim, listopadowym związku, gdzie zawsze na rocznicę pogoda jest parszywa - przesyłam i swojej ciepłości fluidy :D

    OdpowiedzUsuń

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.