Gdyby ktoś pytał - żyję.
Gdyby nie pytał, to też, acz w marnym stylu. Obawiam się, że mimo najszczerszych chęci niespecjalnie sobie radzę z przypływem leciuchnej nostalgii połączonej z łagodnym nawrotem nerwicy lękowej.
Chyba wreszcie dotarł do mnie nieco niepokojący w swojej nieodwołalności fakt, że oto skończył się z hukiem pewien etap, akcja "przeprowadzka" doczekała się szczęśliwego finału, a ja - po dziewięciu latach - na dobre wyniosłam się z mojego miłego Poznania i chwilowo zostałam bezdomną słomianą wdową z mocno mglistymi perspektywami na przyszłość, skłotującą salonik u Rodzicielki.
A jakby tego było mało, trwa mi właśnie w najlepsze pełnowymiarowy zombie week, z którym ciężko się walczy z tak lichymi statami jak moje obecnie.
Jezusmarianieogarniam.
W ogóle.
nic się nie lękaj! ogarniesz, ogarniesz maleńka! skup się na szonie, melancholia wnet spłonie. pozdrowienia śle wu z dupy równie czarnej :)))
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=iZXYWSxKQu8
OdpowiedzUsuńW sensie, że jasno określone perspektywy są przereklamowane.
UsuńChyba kiepski ze mnie pokrzepiać na duchu.
Ty i Współtwórca jesteście dla mnie synonimami Poznania. Nie wyobrażam sobie tego miasta bez Was ;<
OdpowiedzUsuńCoś się kończy, coś się zaczyna Ciotka. Ja przed podobnym dylematem stoję i jak Boga kocham nie napawa mię żadne z rozwiązań optymizmem.
OdpowiedzUsuń