czwartek, 26 września 2013

[54].

Note to self: jeśli kiedykolwiek dorobię się potomstwa i owo potomstwo wpadnie na pomysł, by pójść w ślady rodziców i uprzeć się przy studiowaniu jakiegoś totalnie nieżyciowego kierunku, mającego niewątpliwie ogromną wartość intelektualną i ogromnie wątpliwą wartość na rynku pracy, takiego jak kulturoznawstwo, muzykologia, malarstwo albo - nie daj Boże! - filologia polska czy komunikacja społeczna, muszę pamiętać, żeby mu natrzaskać.
Żaden tam bunt, żadne humanistyczno-artystyczno-filozoficzne fafarafa, droga krnąbrna progenituro. Idziesz na prawo, zostajesz notariuszem, koniec dyskusji. W Babilonie i z własną kancelarią też możesz walczyć z systemem. Ewentualnie możesz wybrać medycynę, o ile nie wpadnie ci do łba, by skumać się z Lekarzami bez Granic, bo to jeszcze gorzej niż konszachty z socjologią. Trzeci sektor? Zapomnij! I nie pyskuj matce, bo dostaniesz szlaban i nie pójdziesz na urodziny Rozbratu.

To pisałam ja - hipotetyczna kiedyś-tam-matka, która nieludzko się zrujnowała, poświadczając wczoraj zgodność kilku pierdków z oryginałem. Rozbój w biały dzień to mało powiedziane. Skąd oni biorą te stawki? I dlaczego ja takich nie mam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.