Jeśli siedmiokilogramowa dynia nie łączy się ściśle z kulinarnym szczęściem, to przysięgam, nie wiem, co mogłoby odpowiadać jego definicji.
Sympatyczne odkrycie dnia: makaron z fasoli mung jest uroczy i przypomina żelkowe robale.
Mniej sympatyczne odkrycie dnia: jeśli sądziłam, że moje talenta do wywoływania spektakularnych kulinarnych katastrof kończą się na umiejętności zmajstrowania wyjątkowo rozpaczliwego potfurnika, okrutnie się myliłam.
Drożdżowe ślimaczki z musem dyniowym vs. proparoksytoneza - 1:0. Dramat to mało powiedziane. A takie miałam, cholera, dobre chęci. Naprawdę.
i tak dla mnie jesteś mistrzem muffinek!
OdpowiedzUsuńhah, dzięki!
Usuńchyba muszę zmajstrować jakieś z dynią, żeby się trochę zrehabilitować, bo te ślimaczki to była porażka, jakich mało ;)