niedziela, 29 września 2013

[56].

A gdyby ktoś pytał, wczorajsza nasiadówka z Ulubioną Redaktorką oraz UMUR-em przesympatyczna i wyjątkowo udana.
Gdyby nie pytał, to też (choć jadła zmajstrowanego przez obłąkanego amisza, targanego wewnętrznym imperatywem staropolskiej gościnności, starczy nam jeszcze na tydzień - czemu jakoś szczególnie mnie to nie dziwi?).

Natomiast głównym bohaterem naszego starannie pielęgnowanego cyklu pt. "Przez skojarzenia rącze jak młody kucyk wprawdzie wypadnie ci mózg, ale zanim to nastąpi, będziesz mieć kilka naprawdę interesujących tematów do rozmów" tym razem okazał się giviak*. Bezapelacyjnie (w sensie nie, że zaserwowaliśmy, tylko że od radosnej pogawędki na taki właśnie temat zaczęło się całe spotkanie, co w sumie dziwi mnie jeszcze mniej, bo to bardzo w naszym stylu - fura wegańskiego żarcia na stole, nie widzieliśmy się ładnych parę tygodni, więc ptak w wypatroszonej foce - ja bym to jeszcze upchnęła w łosia! - to zawsze dobry pomysł na wstęp, wiadomo! ).


* Bardziej dociekliwych odsyłam tu - na wszelki wypadek tym najwrażliwszym radzę przez chwilę nie spożywać. Yum!

4 komentarze:

  1. ulubiona redaktorka3 października 2013 17:29

    Było wspaniale - jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak na stole samo wegańskie żarcie to nawet taki ptaszek może się zamarzyć ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. on ponoć smaczny jest, mięciutki.
      śmiem powątpiewać, ale co ja tam mogę wiedzieć, ja się zażeram fermentowaną soją ;p

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że przynajmniej jest to ekologiczna soja GMO ;)

      Usuń

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.