Jeśli się okaże, że ma ukryty talent, nierozsądnie byłoby go ograniczać. Z tego ucisku i niespełnienia jeszcze gotów wystrugać sobie krzypki, wkładać palce do gęby i generalnie podzielić smutny los Janka Muzykanta, a to wyjątkowo niefortunnie by się składało.
Tym bardziej że - w myśl zasady, że nie samym domem i zagrodą człowiek żyje - wieczorem idziem się trochę ukulturalnić. Nie, żebym była jakąś szczególną koneserką australijskiego hip-hopu (chociaż Hilltop Hoods wielbię), ale już dla samej nazwy Combat Wombat warto wychynąć z domu. Coś, co ma wombata (vel świniochomika) w nazwie, musi być fajne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.