czwartek, 27 września 2012

czwartek, 27 września 2012

Dzierżawiona od Pani Mamy Konkubenta blacha do muffinek oficjalnie stała się moją własnością. Pani Mama uznała, że należy mi się, choćby przez zasiedzenie.

- Zaskłotowałaś muffownicę! - zapiał radośnie Konkubent.

Punk! Rozbrat! Anarchiaaa! :D


PS. Za pomocą swojej starej-nowej, zaskłotowanej muffownicy upiekłam już przekozackie muffinki gruszkowe z miodem gryczanym. Co prawda, żeby zachować fason, powinnam zmajstrować je w wersji vegan-freegan-raw-slow-anarchy-amish-łokurwa-tru - a właściwie powciskać do gniazd muffownicy surowe gruszki i poczekać, aż same zdecydują, kim chcą być, jak dorosną - ale ponieważ to mój pierwszy zaskłotowany obiekt w życiu, wspaniałomyślnie sobie wybaczam. Wyszły pycha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.