niedziela, 23 września 2012

niedziela, 23 września 2012

Upodobania kulinarne niewyczerpanym źródłem zdziwień i zaskoczeń, nawet po latach wspólnego trzaskania garami.

Po lokalnej wojence maślanej (nic się nie zmieniło, nadal należę do frakcji twardomaślanej) oraz nieudanej próbie znalezienia odpowiedzi na filozoficzne pytanie o jedyną słuszną naturę pomidorówki (z makaronem, do kroćset fur beczek!) zarzewiem konfliktu stała się dychotomia "chrupiące" vs. "rozciapciane".

Nie mam pojęcia, jak to się stało, że do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że żyję z kulinarnym psychopatą, lubiącym rozmiękłe grzanki w zupie i rozbabrane, tonące w mleku płatki. Przecież powszechnie wiadomo, że konstytutywną cechą grzanek jest ich chrupkowatość, w związku z czym wyżera się je z zupy, zanim zdążą ją utracić, a płatki (albo jeszcze lepiej: musli) je się z jogurtem naturalnym, a nie z mlekiem (ble!), właśnie po to, żeby nie namokły i nie zamieniły się w breję, heloł!
Może jeszcze jedzone w dzieciństwie sucharki na mleku nie były najsmaczniejsze, kiedy w środku pozostawały lekko twardawe, hę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.