Czy wspominałam coś o tym, że w tym tygodniu jestem pełna energii? Hmm, cofam to. Już mi przeszło.
W związku z faktem, że zbliżam się powoli do śmierci z wycieńczenia
spowodowanej permanentnym niedospaniem, moja wczorajsza i dzisiejsza
pobudka przybrały przejmującą postać wojny naszej, którą wiedziemy z
szatanem, budzikiem i ciałem. Co gorsza, mam obawę, że im dalej w las,
tym stopień dramatyzmu toczonych walk może się nasilać, co się bardzo
źle składa, ponieważ dziś wzniosłam się już na takie wyżyny, że aż boję
się myśleć, jaki level osiągnę jutro. Jeśli wierzyć słowom Konkubenta
(ja mgliście pamiętam ten epizod), wyglądało to mniej więcej tak:
wstawaj - nie - wstawaj - co? - wstawaj - mhm - wstawaj - już - wstawaj -
co? - wstawaj - mhm - wstawaj - mhm - wstawaj - nie - wstawaj - jeszcze
dziesięć minut - wstawaj - ale dlaczego? - wstawaj - nie - wstawaj -
mhm - wstawaj - już - wstawaj - mhm - wstawaj - nie - wstawaj - już -
wstawaj - mhm - wstawaj - mhm - wstawaj - mhm.
Potem zrobiło się mniej monotonnie, bo na mnie nawrzeszczał, gwoli
sprawiedliwości wypada jednak zauważyć, że i tak był twardy, bo wymiękł
dopiero po jakimś kwadransie. Twardziel.
- Ja cię chyba zacznę rano nagrywać - stwierdził z westchnieniem, gdy
już zrelacjonował mi przebieg tej porannej psychozy, w której,
niekoniecznie zgodnie z własną wolą, zmuszony był uczestniczyć - głównie
dlatego, że mój budzik jest w stanie poderwać do pionu tabun
nieboszczyków i stworzyć z nich armię nieumarłych, a co dopiero obudzić
faceta śpiącego tuż obok mnie. - Nagram, a potem wrzucę to na jutuba.
Będziesz lepsza niż Nyan Cat - dziesięć godzin nieustannego
nie-mhm-co?-już-mhm...
Moja Rodzicielka ma rację. Ten człowiek powinien trafić żywcem do nieba. Na jego miejscu już dawno bym siebie zatłukła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.