Nigdy nie będę damą.
Wybraliśmy się wczoraj na koncert Tomasza Stańki (prezent ślubny od Pana Świadka i Narzeczonej - jeszcze raz dzięki!). Wydarzenie niecodzienne, na tę okazję zrezygnowałam więc ze swojego zwyczajowego kloszardziego looku, zrobiłam oko, wskoczyłam w spódnisię - ba! - w ruch poszła nawet czerwona szminka. Jak szaleć, to szaleć.
Wszystko pięknie, ładnie, stylówa jak jasna cholera i oczywiście co musiałam zrobić? W drodze powrotnej wlazłam w metalową reklamę i w przepięknym stylu przydzwoniłam w nią łbem - z takim rozmachem, że aż echo poszło. Oklaski!
W rezultacie dziś paraduję z wielkim guzem na czole, rozciętą skórą na nosie i wyglądam jak rasowa ofiara przemocy domowej. A niby nie żyję już w patologii.
- Co chcesz, pato to pato - orzekł filozoficznie mój mąż-filozof. No nie da się ukryć.
Nigdy nie będę damą, do końca życia zostanę obwiesiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.