niedziela, 19 maja 2013

niedziela, 19 maja 2013

Leniwy sobotni wieczór, bajeczna pogoda - tak piękne okoliczności przyrody aż proszą się o to, by miło przepieprzyć czas, na przykład biegnąc w podskokach na jakieś sympatyczne spotkanie towarzyskie. Co więc robimy? Po raz kolejny udowadniamy, że świat w swoim dotychczasowym kształcie niechybnie zmierza ku zagładzie.

- Wiesz, że jesteśmy nienormalni? Jest sobotni wieczór, a my idziemy biegać, podczas gdy większość ludzi o tej porze biega co najwyżej po knajpach!

Na swoją obronę mam tylko tyle, że sympatyczne spotkanie towarzyskie uskuteczniliśmy w piątek, podczas radosnej nasiadówki u A. A dodatkowo, po powrocie z tuptania, po krótkim namyśle porzuciłam miętkę na rzecz białego rumu z sokiem, więc powiedzmy, że sobotni fason jakoś tam udało się zachować.

Swoją drogą, mimo że nadal nie zmieniłam zdania - bieganie z całą pewnością nie jest sportem towarzyskim, w związku z czym najlepiej gania mi się w samotności - muszę przyznać, że taka rodzinna przebieżka od czasu do czasu może być całkiem fajnym urozmaiceniem. Tym bardziej, że mój szanowny Amisz, po miesiącach zapierania się rękami i nogami i głoszenia uparcie, że bieganie stanowi dość ekstremalną formę samoumartwiania się, najwyraźniej zapałał uczuciem do tej rozrywki i w ciągu dwóch tygodni skończył swój sześciotygodniowy plan. Teraz powoli przymierza się do dyszki, ja czaję się na piętnastkę, a jeźdźcy apokalipsy, jak przypuszczam, są już w blokach startowych. Sielanka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.