niedziela, 6 maja 2012

niedziela, 6 maja 2012

Plan na czerwcowy tydzień, po którym nieuchronnie dołączę do Klubu 27, coraz bardziej zaczyna się klarować. W piątek odebraliśmy oficjalne zaproszenie na ślub A. i P. W zasadzie cała ceremonia jest tu najmniej istotna, ponieważ najważniejszym, starannie obmyślonym i dokładnie zaplanowanym punktem aktu legalizacji będzie impreza poślubna w najbardziej-andergrandowej-knajpie-w-promieniu-stu-kilometrów, już teraz mająca spore zadatki na to, by stać się weselem stulecia, przy którym impreza Kate i Williama to, w najlepszym wypadku, nędzna potupajka w remizie. Choćby dlatego, że warunkiem wstępu jest kompletne przebranie w stylu głębokich lat osiemdziesiątych.

Tym oto sposobem nie muszę się już martwić, czy dysponuję niepotrzebnymi dziewięćdziesięcioma funciakami, które mogłabym przeznaczyć na zjawiskową kieckę - liczę na to, że za dużo mniejsze pieniądze z pomocą przyjdzie mi wujaszek Allegro. Oczywiście kiedy już ostatecznie uda mi się zdecydować, czy bardziej skłaniam się ku Madonnie skrzyżowanej z Cyndi Lauper, czy też bardziej interesuje mnie wersja posh i przerobienie się na Alexis. Co mi tam, dla A. gotowa jestem ten jeden raz sprzeniewierzyć się własnym zasadom i przywdziać nawet koszmarną marynarę z poduchami. Ta impreza może być tego warta. :]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.