- była to najbardziej odrażająca pieprzniczka, jaką widział świat, i w duecie z równie szpetną solniczką stanowiły absolutny szczyt estetycznego zwyrodnienia.
- miała dla mnie wartość sentymentalną i była ze mną od wieków. moja obłąkana Rodzicielka sprezentowała mi ją, kiedy zaczynałam pierwszy rok studiów i kompletowałam podstawowy ekwipunek; drugiej takiej ze świecą szukać (pieprzniczki w sensie, choć Rodzicielki w zasadzie też).
postanowiłam zatem, że mimo wszelkich przeciwności losu oraz niewątpliwej beznadziei sytuacji ocalę szkaradę. bo tak.
ogarnęłam pobojowisko, zebrałam szczątki, pieczołowicie je obmyłam i ułożyłam ostrożnie na ściereczce do wyschnięcia, aby później je posklejać. moim poczynaniom z życzliwą ciekawością przyglądał się D. – mój współlokator i prawdopodobnie jeden z najsympatyczniejszych chłopców na ziemi. gdybym miała córkę w wieku licealnym, byłabym przeszczęśliwa, dowiedziawszy się, że postanowiła zaprosić go na studniówkę. nawet sama bym ich na tę studniówkę zawiozła.
– ten pacjent będzie żył! – zapowiedziałam z mocą, kiedy już uporałam się ze sprzątaniem i czynnościami przygotowawczymi do aktu wskrzeszenia.
D. pokiwał głową ze zrozumieniem. mieszkamy razem już wystarczająco długo, by zdążył przyzwyczaić się do moich dziwactw.
– jesteś takim Zbigniewem Religą trochę – orzekł.
dokładnie tak. jestem Zbigniewem Religą pieprzniczek, ha!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.