niedziela, 19 czerwca 2016

[131].

dzisiejszą notkę, drogie dziatki, sponsoruje literka P. jak „przegryw” oraz „proparoksytoneza”, bo oba te słowa, jak się okazuje, wybornie łączą się w jednym zdaniu.

oto naszło mnie bowiem na strzelenie małego życiowego bilansu. zły pomysł, gdyż nawet niezbyt wnikliwa analiza ujawniła, że gdzieś po drodze coś poszło mi, cholera, bardzo nie tak. osiągnięć: zero, perspektywy: mętne, mąż: Schrödingera, rozrywki: serwowane głównie przez HBO i zleceniodawców. obawiam się, że rozwielitki prowadzą obecnie bardziej ekscytujące i satysfakcjonujące życie niż ja. rada byłabym się również dowiedzieć, gdzie ja tak w ogóle aktualnie się znajduję, poza tym, że na trapezie zawieszonym nad wilczym dołem, nad którym tak sobie radośnie dyndam. i kiedy się z tej konstrukcji gracko spierdolę.

najbardziej zastanawia mnie jednak, dlaczego jestem taka stara, jak do tego doszło, jak to zatrzymać i czy nie da się tego jakoś cofnąć. bo przeżywam właśnie głęboki kryzys egzystencjalno-urodzinowy.


wszystkiego najlepszego, kurwa, dla mnie.

3 komentarze:

  1. Jestem starszy, a bilans mam podobny jak nie gorszy ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciotka, nie defekuj dramatem. Jam starszy, mniej umny a głupszy od Ciebie o kilka długości, że pominę naturalną twą przewagę w uroczości i zajebistyzmie szeroko pojętym. Zakręty mam co i rusz, szambo takie że ciężko oddychać a widoki kiepskie na poprawę. Więc inni gorzej mają. Nie łam się, bo nie jesteś sama jak Adaś pośród traw Akermanu i głos Twój odzew wywoła, powiadam. Tylko się nie poddawaj. Wyjście jest zawsze. Tak mi mówi moja babcia w momencie kryzysu, a ona zna się na tym coś niecoś. Uszy do góry i naprzód. Hugam mentalnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. awww :3
    przyznaję, trochę mi lepiej. nie w sensie, że inni mają gorzej, ale tak ogólnie, no.

    OdpowiedzUsuń

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.