- Masło orzechowe. Nie mam pojęcia, jak to się stało, że żyłam sobie dotąd spokojnie, spowita mrokami nieświadomości, dryfując po oceanie bezbrzeżnej ignorancji, i kompletnie nie zdawałam sobie sprawy, że PB&J to takie dobro. Wstyd mi za siebie, naprawdę.
- Tropienie dziwactw i rozkosznych szkaradzieństw. Głównie skrzynek na listy i zwyrodniałych królisiów, aczkolwiek możliwością ustrzelenia innych głupot - jak na przykład papugi, która musiała mocno narozrabiać, albo koszmarnych ogrodowych surykatek - też nie wzgardzę (efekty tych kłusowniczych zakusów - i nie tylko - można podziwiać tu).
- City. Jeśli chodzi o miasta, nie jestem zbyt kochliwa, ale centrum Perth z miejsca podbiło moje serce. Chyba dlatego, że spodziewałam się stali, szkła i ekskluzywnych korpoklatek, w których dopada cię karōshi, zanim zdążysz nacieszyć się swoją kartą multisport i nowym, ołpenspejsowym biurem, a zobaczyłam fajną, ciekawą, przestrzeń, która mimo całej nowoczesności sprawia… hmm, dość przytulne wrażenie. A do tego jest niesamowicie spójna i wszystko tu do siebie pasuje. Nie wiem, kiedy mi się znudzi, ale na razie jestem oczarowana.
- Awokado (lub, jak mówią autochtoni, znani ze swojego zamiłowania do skracania wszystkich słów, jakie tylko da się skrócić, oraz takich, których pozornie skrócić się nie da - avo), orzechy makadamia (po tubylczemu macnuts) i bataty, czyli trzy rzeczy, którymi wcześniej jakoś nie miałam okazji się zajadać, więc w zasadzie odkryłam je dopiero tu. W związku z czym intensywnie nadrabiam.
- Nadal: Australia!
piątek, 28 lutego 2014
[85]. they tried to make me go to rehab but I said "no, no, no" - luty 2014
Uzależnienia:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
dobrze Cię widzieć Ciotuchno! orzechowe mazło - strzeż się, mieszka w nim szatan pośladkowy ;)
OdpowiedzUsuńgłęboko wierzę, że wujek Shaun i jego diabelskie power squaty będą mnie strzec ode złego :>
Usuńspróbowałabym batata bo fajnie brzmi!
OdpowiedzUsuńdobrze się komponujesz na tej australijskiej trawie!
A pająki jakiej macie wielkości?
OdpowiedzUsuńmało imponującej. w każdym razie ja tylko takie spotykam, głównie w łazience - maciupcie, smętne, w Polsce w każdym mieszkaniu grasują większe - i trochę jestem rozczarowana. miały być pająki wielkości cielaków i co?
Usuńna wszelki wypadek nie robię im jednak krzywdy. rozczarowanie rozczarowaniem, a konusy konusami, ale nie mogę wykluczyć, że te anemiczne smętki mają rosłych, naprawdę groźnych kumpli i tylko czekają na pretekst, by ich przyprowadzić. wolę więc nie zaczynać.
No własnie też czekałam na to, że zaraz za kangurami galopują potężne pajęczaki. Wszak w Japonii koleżanka upolowała pod prysznicem gada wielkości męskiej dłoni. Ja prawdopodobnie bym umarla na zawal. A jadowite są te bydlęta?
Usuńszczerze - nie mam pojęcia. ta drobnica pewnie nie, ale chyba wolałabym nie sprawdzać, jak to wygląda w przypadku tych większych.
Usuń