piątek, 19 lipca 2013

[19]. things I love Friday

Mój ulubiony blogowy cykl powraca z przytupem, wdzięcznym dygiem i hołubcem.

A dziś jest mi wesoło, bo:
  • Jest piątek, a to zawsze dobra wiadomość.
  • Nareszcie się wyspałam! Biorąc pod uwagę, że od poniedziałku oddawałam się intensywnej celebracji kolejnego zombie weeku, regularnie podziwiając wschody słońca, bo wypadały akurat wtedy, kiedy kładłam się spać, w związku z czym niespecjalnie nadawałam się na twarz kampanii organizowanej pod patronatem ministra pracy i polityki społecznej "Olej etat, wybierz wolny zawód", bezwstydne przespanie dwunastu godzin ucieszyło mnie jak nigdy. Plus jest taki, że dzięki zakrojonym na szeroką skalę badaniom, w jaki sposób osiągnąć zen i zyskać umiejętność szybkiej regeneracji w transie medytacyjnym, zamiast tracić czas na takie fanaberie jak sen, cztery przedłubane przeze mnie publikacje poszły w świat, udało mi się zmajstrować całkiem zgrabny artykuł, trzy grafomańskie drobiażdżki i generalnie dokonałam kilku mniejszych lub większych zawodowych czynów podniosłych. Z oczywistych względów chwilowo zawiesiłam badania, ale nie wątpię, że już wkrótce do nich powrócę. Jestem przekonana, że spektakularne osiągnięcia w tej materii mogłyby zapewnić mi sławę i chwałę. Mam tylko nadzieję, że jeszcze za życia.
  • Sponsorem dzisiejszego cudownie wolnego rodzinnego wieczoru jest The Big Bang Theory. Czas najwyższy przestać udawać, że nie zerkam Współtwórcy w monitor - wsiąkłam na amen, mimo żem nieserialowa. No dobra, zdarzyło mi się zmarnować trochę życia nad Rzymem i regularnie serwować sobie mnogie ilości Criminal Minds w nagrodę za dobrze obrobioną pańszczyznę (nic tak nie motywuje do pracy jak seryjni mordercy!), ale zasadniczo niewiele jest produkcji, które byłyby w stanie podbić moje serce. Trzeciego sezonu Gry o tron na ten przykład nadal nie zmęczyłam, głównie dlatego, że po zachwycającym pierwszym potwornie zirytował mnie drugi. Jako wierna fanka literackiego pierwowzoru nadal nie mogę bowiem pojąć, skąd wzięła się tam ta beznadziejna czerwona kapłanka, która powinna raczej wyglądać jak Tori Amos, czemu Stannis ją bzyka, dlaczego Ygritte jest taka bezpłciowa i po co, do diaska, pałętają się tam jakieś dziwaczne postaci z dupy (albo Volantis, vide: żona Robba). A po szybkim rzucie oka na trailery i odnotowaniu, że w trzecim sezonie Tyrion nadal ma nos (!), zaś Daario Naharis, zamiast naładowanym testosteronem samcem alfa z niebieską brodą i rozbuchanym ego, został jakimś pieprzonym Legolasem, postanowiłam bez żalu go sobie odpuścić, rzucając jedynie okiem na Krwawe Gody. Tym razem jednak nie było sensu się bronić, The Big Bang Theory rządzi.
  • Przemiła pani okulistka (nawiasem mówiąc, wykazująca nieco niepokojące podobieństwo do Doktor G) do spółki z Współtwórcą, który zaciągnął mnie dziś do optyka, odebrali mi zdolność ogarniania rzeczywistości. Myślę, że trochę potrwa, zanim zacznę sobie radzić z nadmiarem bodźców i tym, że świat przestał być nagle impresjonistyczną plamą. Omamo, ile konturów! Ile szczegółów! W drodze do domu przeczytałam na głos chyba wszystkie mijane napisy, jak podekscytowany przedszkolak, bo nie mogłam przestać napawać się faktem, że NARESZCIE JE WIDZĘ! Ahaha! Kto by pomyślał, dodatkowa dioptria na każde oko a tyle radości.
  • Nie wiem, czy to zasługa moich nowych, fajnych hormonów, powrotu do OCM czy zbawiennej mocy snu poprzedzonego mocno wyniszczającym trybem życia, ale moja paszcza w końcu uprzejma była odparchacieć. Hell fuck yeah, już nie jestem szkaradną szkaradą! A do tego włosy też mam fajne i generalnie prezentuję się dziś nad wyraz dobrze. Hmm, a może to kwestia tych dodatkowych dioptrii?
  • Chyba już wiem, na co przeznaczę ekstra dodatek do korektorskiej gaży, którego w pocie czoła się dorobiłam. Wieść gminna niesie, że we wrześniu koncert CocoRosie. Zasłużyłam, a co.

A z jakiego powodu Tobie jest dziś wesoło, czytaczu?

3 komentarze:

  1. Skończyłam pracę tylko 18 minut po czasie, udało mi się wypożyczyć Bettelheima, zjadłam normalny obiad, mąż zaserwował mi Potwory i Spólka (znacznie lepsze, niż Uniwersytet, który zmienił target) i przeczytalam książkę, którą miałam przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam TBBT! Z niecierpliwością czekam na nowy sezon, bo jestem oczywiście na bieżąco (uroki niegdysiejszego bezrobocia, jestem na bieżąco z wieloma serialami, na które kiedyś prychałam z pogardą) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jestem właśnie w połowie trzeciego - jeszcze tyyyyle odcinków przede mną :]
      hmm, chyba już wiem, że to nie będzie produktywny łikend.

      Usuń

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.