Oficjalna wersja jest taka, że to z powodu lekkiego przeszacowania rozmiaru mojej kończyny pierścionek od czasu widowiskowych zrękowin krążył był po jubilerskim niebycie, skrycie podejrzewam jednak, że istniejący problem techniczny był o wiele grubszego kalibru. I polegał głównie na tym, że sprzęt wymagał dostrojenia do moich parametrów i podkręcenia wbudowanego weń GPS-a zintegrowanego z elektrycznym pastuchem. Teraz, za każdym razem, kiedy przyjdzie mi do głowy jakiś durny pomysł albo oko ucieknie nie w tę stronę, co trzeba, i zawiśnie na zbyt długą chwilę na jakimś przystojnym młodzianku, mój pierścionek z pastuchem przyładuje mi 220 V bez uziemienia. Na bank.
Tak czy owak - dowód rzeczowy jest, teraz już nie dam rady się wykręcić.
I bardzo a propos pastucha, brylantów i romantyzmu:
Czy coś.
* Przychylam się do stwierdzenia, że ta nazwa musiała, po prostu musiała zostać wymyślona przez jakiegoś wesołego gracza w skrabla, któremu bardzo zależało na tym, by zgarnąć jak najwięcej punktów. Dodatkowo, ponieważ przez pewien czas nie byłam w stanie jej zapamiętać, z niewiadomych przyczyn kojarzyła mi się z czymś pośrednim między "kumkwatem" a "totumfackim" (uwielbiam to słowo!). W każdym razie uważam, że jest ładna, a skrót wymyślony przez Konku, czyli "topiki", jest po prostu przeuroczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.