czwartek, 29 listopada 2012

czwartek, 29 listopada 2012

Dlaczego łazienkowa miska bywa wielce przydatnym elementem wyposażenia domu i zagrody, czyli na co komu litr mleka sojowego, skoro własnoręcznie można zmajstrować osiem? W końcu jak się bawić, to się bawić!


I another day in amish paradise, czyli dalsze przygody soi pod rządami obłąkanego Konku (tym razem bez gościnnych występów łazienkowej miski).

Co ma pływać w solance, nie utonie:


No i kto ma dorodny kawał tofu, no kto?


Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że:

1. Amiszowy lajfstajl niesie z sobą same korzyści i jest szalenie wygodny. Zwłaszcza, gdy nie muszę nawet kiwać palcem, bo cała moja aktywność ogranicza się do zerkania na poczynania Konku oraz radosnego konsumowania efektów jego dzikich eksperymentów. Mniejsza o prąd, ż(r)yć, nie umierać!
2. Mój chłopiec stanowczo marnuje się w aktualnie wykonywanej pracy. Czas najwyższy, aby pomyślał o zmianie branży. Tym bardziej, że dziś znalazł dodatkową motywację i potwierdzenie swoich kwalifikacji, o czym nie omieszkał mi donieść:

Chciałem się pochwalić, że właśnie dzwoniła do mnie Corn z pytaniem o kuchenne sprawy. Jeśli już ona mnie pyta, to znak, że jest dla mnie jakaś szansa gastro!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.