Dlaczego łazienkowa miska bywa wielce przydatnym elementem wyposażenia
domu i zagrody, czyli na co komu litr mleka sojowego, skoro
własnoręcznie można zmajstrować osiem? W końcu jak się bawić, to się
bawić!
I another day in amish paradise, czyli dalsze przygody soi pod rządami
obłąkanego Konku (tym razem bez gościnnych występów łazienkowej miski).
Co ma pływać w solance, nie utonie:
No i kto ma dorodny kawał tofu, no kto?
Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że:
1. Amiszowy lajfstajl niesie z sobą same korzyści i jest szalenie wygodny. Zwłaszcza, gdy nie muszę nawet kiwać palcem, bo cała moja aktywność ogranicza się do zerkania na poczynania Konku oraz radosnego konsumowania efektów jego dzikich eksperymentów. Mniejsza o prąd, ż(r)yć, nie umierać!
2. Mój chłopiec stanowczo marnuje się w aktualnie wykonywanej pracy. Czas najwyższy, aby pomyślał o zmianie branży. Tym bardziej, że dziś znalazł dodatkową motywację i potwierdzenie swoich kwalifikacji, o czym nie omieszkał mi donieść:
Chciałem się pochwalić, że właśnie dzwoniła do mnie Corn z pytaniem o kuchenne sprawy. Jeśli już ona mnie pyta, to znak, że jest dla mnie jakaś szansa gastro!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.