Podejrzewam, że po trzech dniach tak intensywnego dzikiego rechotu (w dodatku siedzimy w drugim rzędzie, ahahaha!) dostaniemy trwałego przykurczu twarzy i będziemy wyglądać jak skrzyżowanie Jokera z Dolly Parton.
Nie mogę się doczekać!
•
6 czerwca:
Przeżyłam, aczkolwiek przez chwilę całkiem głęboko zajrzałam w oczy Mrocznemu Kosiarzowi grożącemu mi zgonem ze śmiechu i aktualnie nadaję się tylko do tego, by mnie dobić. Twarz mi się powykrzywiała, obawiam się, że bezpowrotnie. Ale było warto, nawet jeśli do końca życia będę teraz chodzić z wykrzywioną paszczą.
A karnet na ten przecudowny maraton niniejszym wskakuje na sam szczyt listy najfajniejszych prezentów urodzinowych ever.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.