piątek, 30 grudnia 2011

piątek, 30 grudnia 2011

Przy okazji buszowania między zabawkami w poszukiwaniu prezentu dla trzyletniej pociechy mojej Przyjaciółki poznałam kolejny powód, dla którego nigdy, przenigdy nie powinniśmy się z szanownym Konku rozmnażać.
Otóż nasza ewentualna córka (nie mam absolutnie żadnych wątpliwości - to na bank byłaby dziewczyna) miałaby, krótko mówiąc, przesrane. Nie dość, że pewnie wymyślilibyśmy jej jakieś odjechane imię (aktualnie na tapecie jest przede wszystkim Fungimykota - pieszczotliwie Fundzia; jeśli nie uda się z córką, to także dobra nazwa dla norweskiego dronedoommetalowego zespołu, wykorzystującego w swoich utworach szelest spadających liści, dźwięki wydawane przez kanadyjskie pstrągi i buczenie tybetańskich szczytów, albo niezły pseudonim artystyczny, gdybym kiedyś chciała podszywać się pod młodego, obiecującego, japońskiego awangardowego poetę), to jeszcze musiałaby się zmagać z nadopiekuńczością swojego tatuśka. Potencjalny stwórca już zadeklarował, że od momentu wejścia w okres dojrzewania miałaby zakaz wychodzenia na jakiekolwiek imprezy. I że generalnie najchętniej by ją zamurował. Podejrzewam też, że mógłby strzelać z wiatrówki do wszystkich kręcących się wokół niej młodzieńców, a ja zostałabym zwolniona z obowiązku podejmowania trudnych wychowawczo decyzji, ponieważ i tak ostateczną odpowiedzią na wszelkie prośby latorośli byłoby: "pod warunkiem, że ojciec się zgodzi".
Biedne dziecko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.