wtorek, 4 lipca 2017

[180].

miły kolega, z którym regularnie urządzam sobie telefoniczne pogaduchy, zarzucił mi ostatnio, że zawsze, ale to zawsze – obojętnie, co by się nie działo – witam się z nim w dokładnie ten sam sposób. za każdym razem te same słowa, identyczny ton głosu – jak powitanie na automatycznej sekretarce. dał mi tym samym do zrozumienia, że jestem straszliwie nudna i do bólu przewidywalna, co – przyznaję – trochę mnie ubodło.

nie wziął jednak pod uwagę, że bywam również ciut złośliwa i z czystej przekory postanowię mu udowodnić, jak bardzo się myli. w rezultacie teraz, za każdym razem, kiedy do mnie dzwoni, zanim przejdzie do sedna, musi najpierw odbyć przynajmniej kilkuminutową rozmowę z gatunku mocno absurdalnych. jej temat uzależniony jest głównie od konwencji powitania i bzdur, które akurat przyszły mi do głowy. a zapewniam: dopiero się rozkręcam.

na przykład:

– wypożyczalnia łodzi podwodnych, słucham? niestety nie, nie mamy w tej chwili żółtych łodzi podwodnych, zostały tylko niebieskie i zielone w białe groszki. ach tak, interesuje pana niebieska? doskonały wybór! jaki ma odcień? indygo, proszę pana, indygo. to co, bierze pan? kiedy możemy umówić się na odbiór?

albo:

– dobry wieczór. nasza konsultantka przekazała, że chciałby pan kupić borsuka, czy to prawda? nie, nie sprzedajemy szopów, tylko borsuki. w tym miesiącu mamy nawet taką specjalną ofertę: do każdego zakupionego borsuka dodajemy gratis budę, w której borsuk będzie spał. szopę? nie, proszę pana, już mówiłam, że nie prowadzimy sprzedaży szopów. dlaczego w takim razie w naszej nazwie jest „szop”? ponieważ jesteśmy firmą międzynarodową i autoryzowanym przedstawicielem na Europę – mamy swoje sklepy w Madrycie, w Paryżu, teraz przymierzamy się do otwarcia kolejnego w Londynie. a więc jaki borsuk pana interesuje? wolałby pan młodego czy raczej dorosłego?

na marginesie warto dodać, że borsuki – a przynajmniej tak wynika z zajmującej opowieści, którą snuliśmy adhocznie wczoraj wieczorem – to naprawdę fascynujące zwierzęta. nie wszyscy wiedzą na przykład, że doskonale sprawdzają się w terapii osób starszych, szczególnie kombatantów i jeńców wojennych. Ogólnopolskie Stowarzyszenie Hodowców Borsuków od kilku lat organizuje nawet doroczny festyn dla borsuków i kombatantów, w ramach którego odbywają się liczne konkursy, gry i zabawy oraz tańce, które mają na celu zaktywizowanie seniorów. borsukoterapia jest zresztą jedną z najprężniej rozwijających się metod terapii na świecie, choć w Polsce wciąż jeszcze nie cieszy się zbyt dużą popularnością.

mało kto wie również, że zanim borsukoterapia zaczęła być szerzej stosowana, wcześniej wykorzystywano do niej bobry, ale okazały się one nieco kłopotliwe w pracy z pacjentami z drewnianą nogą. zdarzały się bowiem niefortunne przypadki okorowania protezy. w przeszłości bobry z powodzeniem używane były natomiast podczas bitew morskich, zwłaszcza w walce z piratami. w trakcie dokonywania abordażu wpuszczano na pokład wrogiego statku stadko bobrów, które skutecznie obezwładniało przeciwników, obgryzając im drewniane nogi, drewniane haki, drewniane oczy, drewniane papugi i inne elementy wyposażenia. nieco problematyczny był tylko ich transport – znane są historie brawurowych ucieczek z klatek, w których bobry były przewożone, i obgryzania masztów oraz fragmentów olinowania macierzystych jednostek. niestety bobry okazały się zupełnie bezużyteczne w walce z piratami nowoczesnymi, na przykład somalijskimi – szybko nauczyły się grać z nimi w karty na pieniądze, więc mogły przydać się jedynie w walce o charakterze ekonomicznym. o ile oczywiście nie przegrywały.

tymczasem borsuki nie wykazują absolutnie żadnych skłonności do hazardu, mają za to – z czego niewiele osób zdaje sobie sprawę – niebywałe wyczucie rytmu i chętnie tańczą. lubują się zwłaszcza w tańcach ludowych – uwielbiają polkę, nieźle tańczą krakowiaka. małe borsuki zdradzają również spore zainteresowanie tańcem flamenco, podczas gdy starsze osobniki są nieco bardziej zachowawcze. dlatego właśnie tak często wykorzystuje się je w borsukoterapii.

dorosłe borsuki z reguły są też dobrze ułożone – umieją korzystać z kuwety, zaopiekują się dzieckiem, mogą także zrobić drobne zakupy. tu jednak ważna uwaga: nie zawsze przynoszą resztę. lubią zbierać drobne pieniążki, za które później kupują lizaki – borsuki wprost przepadają za lizakami! na ogół, wylizawszy je nieco, przyklejają je sobie do futerka, a potem tak sobie z nimi paradują. z tego względu mają szczególną słabość do lizaków płaskich i okrągłych, takich z kwiatkiem i kolorową obwódką, bo dobrze się kleją. starsze borsuki mają zazwyczaj bardzo łagodne usposobienie i chętnie dzielą się lizakami, w przypadku młodszych osobników należy jednak uważać, gdyż odklejenie im lizaka może je trochę rozzłościć…
i tak dalej.

gdyby ktoś miał ochotę dowiedzieć się czegoś więcej o zwyczajach borsuków, zgłębić fascynujący temat bitew morskich z udziałem bobrów albo po prostu wypożyczyć łódź podwodną, niechaj do mnie zadzwoni. jestem w stanie zagadać was na śmierć i naprawdę sprzedać wam tego borsuka, słowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.