czwartek, 28 kwietnia 2016

[123].

po dwudziestu godzinach i dziesięciu minutach podróży przez trzy kontynenty, wprost pod opiekuńcze skrzydła najlepszej Przyjaciółki, jaką można sobie wymarzyć, oraz rezolutnego siedmiolatka (facet witający cię na lotnisku różą to zawsze doskonały początek przygody), moja obecna sytuacja i rewolucyjna statystyka przedstawiają się następująco:

ofiar w ludziach: jak dotąd zero.
defenestracji, aresztowań, przypuszczonych szturmów, pożarów i zdobytych warowni: zero. brzydzę się przemocą.
przemierzonych kilometrów: trzynaście tysięcy dwieście dziewięćdziesiąt jeden.
stopień popaprania: wzrósł znacząco.
status związku: to skomplikowane.
stan posiadania: trzydzieści cztery kilogramy dobytku (trochę oszukałam przy ważeniu). minimalizm doprowadzony do perfekcji, Marie Kondo niegodna układać mi skarpet w szufladach!
długi: niewyobrażalne.
praca: jedna, z niesłabnącą klęską urodzaju. nie, żebym narzekała, nic z tych rzeczy, ale ludzie, nie było mnie raptem dwa lata! jakaś zaraza wybiła wam w tym czasie wszystkie korektorki czy ki pierun?
domu: brak. homelessness is the new black. czy coś.
smutek: bezbrzeżny. co się dziwić.
przyjaciele: najlepsi i niezawodni.
perspektywy: dość mgliste i mętne.
planów: całe mnóstwo.

no. bo jeśli robić życiowe rozjebundo, to z rozmachem.

3 komentarze:

  1. uda się wszystko, skoro ja w to wierzę po przeczytaniu kilku ( świetnych zresztą )postów (...)
    trzymam kciuki, serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki, chłopaki i dziewczyny! :)

    OdpowiedzUsuń

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.