piątek, 31 lipca 2015

[103]. they tried to make me go to rehab but I said "no, no, no" – czerwiec–lipiec 2015

zbiorczo, bo w sumie oba te miesiące w którymś momencie zlały mi się w jeden.

uzależnienia:
  • quokki!
  • hummus domowej roboty.
  • Taco Hemingway.
  • kryzysowe eksperymenty kulinarne.
  • użalanie się nad sobą (osiągnęłam w tej dyscyplinie mistrzostwo!), okraszane próbami uczynienia czegoś ze swoim życiem (zdecydowanie mniejsze sukcesy).
  • czytanie. w myśl zawsze żywej zasady: kiedy rzeczywistość robi się nie do zniesienia, znajdź sobie inną, bardziej znośną, łykam zachłannie wszystko, co tylko zdołam upchnąć na Kundla. aktualnie leczę żałobę po moim ulubionym bohaterze Pieśni lodu i ognia, bo poleciałam hurtem, dopóki w miejscu nie osadził mnie bolesny brak Wichrów zimy. potem – po raz setny – Sekretny dziennik Adriana Mole’a, bo było mi smutno. między jedną korektą a drugą przemknął Palahniuk, a w kolejce czekają polecany Miłoszewski, tabun australijskich pisarzy, skandynawskie kryminały, przygnębiająca środkowoeuropejska proza i mnóstwo klasyki. życia mi nie starczy, żeby to wszystko przeczytać!
  • maniakalne odliczanie czasu do wizyty w Polsce. tak! fantastycznym zbiegiem okoliczności tak się akurat złożyło, że w sierpniu mój młodszy Brat postanowił uświęcić się świętym węzłem, a Najlepsza Przyjaciółka skończyć czydychy. nie wybaczyłabym sobie przegapienia którejkolwiek z tych okazji i w związku z tym już niebawem zamierzam przybyć ze swą duszą utęsknioną, co to smutno jej, Boże, tęskno jej, Panie, i panieńskim rumieńcem dzięcielina i inne badyle, na ojczyzny łono.

    źródło: blog.workingin.com

    znaleziony w odmętach internetów mądry graf twierdzi, że aktualnie – jako że mija mi właśnie osiemnasty miesiąc życia na obczyźnie – znajduję się w najgłębszej głębi dołka, szarpiąc się z rzeczywistością. nie widzę powodów, by nie wierzyć tej diagnozie, bo od miesięcy sypię się wręcz podręcznikowo. jeszcze nie wiem, dokąd mnie to zaprowadzi (mądry graf twierdzi, że do bycia fit in gdzieś w okolicach stycznia. coś mi się w to, kurna, nie chce wierzyć), ale w tej chwili, prawdę mówiąc, niewiele mnie to obchodzi. lecę do Polski, łiii!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.