wtorek, 6 listopada 2012

wtorek, 6 listopada 2012

W związku z coraz bardziej nieuchronną przerwą w tuptaniu (ziiiimnooo!), w oczekiwaniu na magiczny moment, kiedy to położę się spać jako ja, a wstanę jako G. I. Jane, będę w stanie machnąć dwa mordercze miesiące Insanity, a potem do siedemdziesiątki będę cieszyć się ciałem greckiej bogini, postanowiłam znaleźć sobie jakiś miły program ćwiczeń, który nie wymaga kondycji komandosa, jest przyjemny, a przy okazji robi też przyjemne rzeczy z szeroko pojętym człowiekiem. No i przede wszystkim nie zabija.

Doszedłszy do bardzo naiwnego wniosku, że miliony amerykańskich grubasów nie mogą się mylić - wesoło się gibiesz, kręcisz dupką, cała robota robi się sama i w rezultacie zostajesz byłym amerykańskim grubasem, czyż to nie piękne? - odpaliłam Hip Hop ABS. I zaczęłam wietrzyć podstęp. Owszem, zabawa przednia (a teraz wszyscy, którzy mnie znają, usiłują zwizualizować sobie ciotkę pro dylającą do Pussycat Dolls - można rżeć), ale przecież nie po to zwalczyłam wewnętrznego niechcieja gardzącego wszelką aktywnością fizyczną, by nauczyć się paru kocich ruchów, tak? Skoro - jak obiecują - mam się dorobić deski do prasowania na brzuchu, nie powinno być chyba aż tak łatwo i bezboleśnie, hę? Od samego początku coś mi tu straszliwie pośmierdywało.

Jak się okazało, miałam rację. Otóż Hip Hop ABS to wstrętne, szachrajskie preludium do Insanity - tym bardziej paskudne, że w zdradziecko miłym i luzackim opakowaniu, co odkryłam już w drugim tygodniu swojej przygody z nim. Wprawdzie program sam w sobie nadal jest całkiem przyjemny, aczkolwiek potu jest już zdecydowanie więcej niż na początku i niepokojąco często zaczyna pojawiać się w nim tyrtejskie wezwanie "dig deeper!" (brzmi znajomo?). A im dalej w las, tym gorzej, w związku z czym z każdym dniem rośnie we mnie coraz potężniejsza niechęć do radośnie pląsającego pana Shauna. Przypuszczam, że w połowie przyszłego tygodnia znienawidzę go już do szczętu.
A to oznacza, że mentalnie jestem coraz lepiej przygotowana do Insanity - jak dowodzą ci, co to przeżyli, Pure Cardio na napędzie innym niż pure hate zrobić nie sposób. Zaczynam ich coraz bardziej rozumieć. Serio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.