– Małgorzata K.?
– taaak?
– czy masz przy sobie dowód osobisty?
– mam.
– a kartę do bankomatu?
– yyy… cholera.
tak. brawa dla ofiary losu, która, upchnąwszy bystrze kartę bankomatową za folijkę od paczki papierosów, żeby za jednym zamachem wyskoczyć na fajkę i w drodze powrotnej kupić przy barze piwo (drugie, więc nie ma co zwalać winy na skrajne upojenie alkoholowe), przy kolejnej wycieczce na papierosa wyrzuciła pustą paczkę do śmieci. razem z kartą, rzecz jasna.
na szczęście nieocenieni chłopcy z NaPiwku wykazali się nadzwyczajną czujnością i zapobiegli tej niefrasobliwej formie protestu przeciwko instytucjom bankowym, płatnościom bezgotówkowym i generalnie całemu systemowi finansowemu. w sumie przyklaskuję idei wymiany dóbr i usług, nie jestem tylko pewna, czy panie w Lidlu podzielałyby mój entuzjazm, gdybym następnym razem zaproponowała im kozę zamiast zapłaty. powątpiewam.
no i kto jak zwykle miał więcej szczęścia niż rozumu, no kto?
a w ogóle to po kilku chudych latach miło znowu poświętować urodziny w gronie znajomych i przyjaciół. zwłaszcza jeśli obchody kończą się powrotem do domu o trzeciej, po uprzedniej wizycie na stacji benzynowej w celu pospiesznego spożycia bagiety. mina pana stojącego przy kasie, kiedy w środku nocy znienacka zmaterializowała się przed nim kobieta dzierżąca pod pachą dorodnego ananasa* – bezcenna.
* okolicznościowy dialog:
– yyy, gdzie o tej porze kupiła pani ananasa?
– to nie jest ananas. to bukiet, którym obdarowali mnie znajomi.
– aha. wszystko jasne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.