poniedziałek, 13 marca 2017

[170].

ponieważ regularnie wypisuję tu kompromitujące idiotyzmy (które, dzięki bogom, czytają tylko nieliczni, jeśli przypadkiem tu zabłądzą), pora na kolejne wyznanie: otóż jestem włosowym zboczeńcem. nie, że snuję na ten temat jakieś niezdrowe fantazje albo że włosy jakoś szczególnie mnie – nomen omen – kręcą, nic z tych rzeczy. po prostu nie cierpię mieć nieświeżych włosów. od kiedy tylko sięgam pamięcią, myję je codziennie, w przeciwnym wypadku czuję się jakaś taka przybrudzona i maślunowata. to nic, że mój łeb wygląda najzupełniej w porządku i tylko ja wiem o tym, że go nie umyłam – właśnie na tym polega problem. ja o tym WIEM i strasznie mnie to wkurza.

moja paranoja sięga zresztą dużo głębiej. nawet nosząc dready, nie byłam w stanie powstrzymać się dłużej niż tydzień przed praniem ich, i to z trudem, w związku z czym moi Chłopcy byli najprawdopodobniej najczystszymi dreadziochami w kosmosie, wliczając w to kilka alternatywnych wszechświatów. nic na to nie poradzę, to silniejsze ode mnie.

ponieważ jednak codzienne mycie głowy mimo wszystko wydaje mi się lekkim dziwactwem, w dodatku strasznie kłopotliwym, jakiś czas temu postanowiłam zainwestować w suchy szampon. i co? działa! ha!

nie, nie znaczy to bynajmniej, że go używam. to by było za proste. pokrętne zasady jego skuteczności w moim przypadku są bowiem następujące: beztrosko decyduję się nie umyć włosów, gdyż wiem, że w razie czego mam na podorędziu suchy szampon. wstaję rano, zerkam w lustro i dochodzę do wniosku, że moja fryzura wygląda całkiem nieźle. szampon dalej stoi sobie na półce, a ja tanecznym krokiem opuszczam chałupę, zachwycona faktem, że moje włosy (dzięki suchemu szamponowi, bo czemuż by innemu?) są takie ładne i świeże – pomimo tego, że wcale ich nie umyłam! ha!

nie jestem wprawdzie pewna, czy producent przewidział, że jego produkt będzie miał takie właśnie zastosowanie, ale w sumie to chyba mam to gdzieś. działa? działa. i jakie to ekonomiczne!

1 komentarz:

  1. Od gimbazy nie wyobrażam sobie wyjścia bez użycia głowy.Co prawda ma to u mnie podłoże lekko psychologiczne, ale o tym innym razem. W każdym razie czasami decyduję się rano na mały grzeszek w postaci suchego szamponu, ale potem mam godzinę między uczelnią a Ora i myję głowę, bo boję się co sobie dzieci pomyślą jak mnie zobaczą we wczorajszych włosach... To dopiero jest pojebanie!

    OdpowiedzUsuń

czytaczu, nie traktuj poważnie wynurzeń zawartych w tym niepoważnym przybytku.