czwartek, 29 września 2016

[147].


wrześniowe uzależnienia:

Zantusie, Girls, sałatki (produkowane w poniedziałki i jedzone przez cały tydzień – dla jednej osoby nie opłaca się gotować), tempeszek, zielone Rataje (wybacz, Grunwaldzie!), płatki jaglane, Dirty Elegance (jesień idzie), mango lassi chai, upychanie kasztanów po kieszeniach, śliwki, gruszki.

sobota, 10 września 2016

[146].

scenka rodzajowa z zeszłej soboty:

Poznań, ulica Wrocławska, godzina 20:47. lecę na złamanie karku, bo pod Arsenałem czeka już na mnie D. a – jak powszechnie wiadomo – jeśli jesteś spóźniona bardziej niż D., to znaczy, że podniosłaś umiejętność spóźniania się do rangi sztuki, ustanowiłaś nowy rekord świata i osiągnęłaś nieznany dotąd ludzkości szczyt w tej konkurencji. toteż pędzę; z naprzeciwka idzie sobie grupka muzułmanek. żadne tam sunące widma okutane w burki czy nikaby – ot, cztery czy pięć babek w przedziale wiekowym dwadzieścia–czterdzieści, ubranych w spodnie, bluzki z długim rękawem i hidżaby. i kiedy się mijamy, wyprzedza mnie facet, który rzuca na tyle głośno, że doskonale go słyszę – one pewnie też: ale panie to tak ubrane nie powinny chodzić. na sekundę odbiera mi mowę. bo nie jest to młodzian z orłem na piersi, kolejny młodociany żołnierz wyklęty czy zagorzały fan dyscypliny, do uprawiania której niezbędny jest sprzęt sportowy z kolekcji „Mały Powstaniec”. gość wygląda jak ktoś, kto w poniedziałkowy poranek zaparzy sobie kawę, posadzi tyłek na krześle w urzędzie i wyda ci dowód rejestracyjny samochodu, urządzi twoim dzieciakom niezapowiedzianą kartkówkę z matmy albo sprzeda ci polisę ubezpieczeniową. zwyczajny facet w średnim wieku.

zanim odzyskuję zdolność artykulacji, słyszę, że ktoś ze spacerującego po ulicy tłumu go upomina, a mnie jest okropnie wstyd, że to nie byłam ja. ale już po ptokach – gość poszedł jak zmyty, muzułmanki idą dalej, ja spotykam się z D. pijemy, śmiejemy się, rozmawiamy, dopóki obsługa Meskaliny nie da nam dyskretnie do zrozumienia, że czas najwyższy się zbierać. ot, sobotnia noc, o której wszyscy niebawem zapomną. ale scenka rodzajowa pozostała.

i mówcie sobie, co chcecie, ale to już nie jest głupie, bezmyślne ani nieszkodliwe. to jest, kurwa, smutne i przerażające.