czwartek, 30 czerwca 2016

[134].


czerwcowe uzależnienia:

truskawki, wiedźmin (na rozterki egzystencjalne nie masz nic lepszego niźli wiedźmin), świeży koperek, masło do ciała o zapachu wanilii i pistacji, Gra o tron (nadal; byłam w Team Snow, zanim to było modne!), bieganie w kółko po Promenadzie (czuję się już trochę jak chomik) i bieganie po bezdrożach, bobik, nowa płyta Red Hotów (co poradzić, miłość od podstawówki), gry escape.

poniedziałek, 27 czerwca 2016

[133].

czy jeśli w trakcie sobotniego grilla radośnie zgłaszam się na ochotnika do uczesania niebywale uradowanej tym faktem trzylatki i czterolatki, po czym, patrząc z dumą na swe dzieło, ogłaszam wszem i wobec, że oto Daenerys Zrodzona w Burzy nr 1 i nr 2, to znak, że powinnam już odstawić Grę o tron?


(no dobra, tak naprawdę doskonale wiem, że powinnam, i to już dawno temu, bo totalnie nie mam życia. ale co ja na to poradzę, że jaram się szóstym sezonem jak tancbuda pełna dothrackich khalów?).

czwartek, 23 czerwca 2016

[132].

posępna refleksja znad roboty:

w piekle jest specjalny kocioł dla tych, którzy spuszczają zawieszki enterem.
sąsiaduje z kotłem, w którym taplają się ludzie spuszczający zawieszki poprzez obłąkańcze walenie w spację.
obu tym grupom zazdroszczą wszelako rezydenci trzeciego kotła – ci, którzy w jednym tekście dopuszczają się obu tych występków naraz, albowiem oni, po wstępnym podgotowaniu we wrzącej smole, zostają dodatkowo wytarzani w pierzu, otrębach i kocim żwirku.
i tak przez wieczność.

mam nadzieję.

niedziela, 19 czerwca 2016

[131].

dzisiejszą notkę, drogie dziatki, sponsoruje literka P. jak „przegryw” oraz „proparoksytoneza”, bo oba te słowa, jak się okazuje, wybornie łączą się w jednym zdaniu.

oto naszło mnie bowiem na strzelenie małego życiowego bilansu. zły pomysł, gdyż nawet niezbyt wnikliwa analiza ujawniła, że gdzieś po drodze coś poszło mi, cholera, bardzo nie tak. osiągnięć: zero, perspektywy: mętne, mąż: Schrödingera, rozrywki: serwowane głównie przez HBO i zleceniodawców. obawiam się, że rozwielitki prowadzą obecnie bardziej ekscytujące i satysfakcjonujące życie niż ja. rada byłabym się również dowiedzieć, gdzie ja tak w ogóle aktualnie się znajduję, poza tym, że na trapezie zawieszonym nad wilczym dołem, nad którym tak sobie radośnie dyndam. i kiedy się z tej konstrukcji gracko spierdolę.

najbardziej zastanawia mnie jednak, dlaczego jestem taka stara, jak do tego doszło, jak to zatrzymać i czy nie da się tego jakoś cofnąć. bo przeżywam właśnie głęboki kryzys egzystencjalno-urodzinowy.


wszystkiego najlepszego, kurwa, dla mnie.

wtorek, 7 czerwca 2016

[130].

z cyklu „wstydliwe sekrety zawodowe”:

co robi korektorka, kiedy ma nieczyste sumienie, (z lekka przekroczony) dedlajn na karku i potężną potrzebę, by poukrywać się nieco przed wszelkimi interesantami?
stosuje sztuczkę „zdechł pies”. znaczy, udaje, że nie żyje.

a jak świętuje sukcesy zawodowe, takie jak na przykład odesłanie, skąd przyszło (nareszcie!), paskudnego (acz przyjemnie płatnego) zlecenia, przez które umarły jej na śmierć całe hordy Bogu ducha winnych neuronów?
jodłuje i tańczy taniec kurczaka!

resztki godności nie pozwalają mi wprawdzie zamieścić tu stosownej dokumentacji audiowizualnej na potwierdzenie moich rozległych talentów choreograficznych, ale można wierzyć na słowo: taniec kurczaka jest naprawdę widowiskowy.

a co ty robisz w pracy, drogi czytaczu?

piątek, 3 czerwca 2016

[129].

Ł.: wiecie może, jak wyłączyć powiadomienia z grup na Facebooku?
ja: nie wiem, chyba musisz pogrzebać gdzieś tam w ustawieniach.
Ł.: próbowałem. i cały czas przychodzą. a że jestem zapisany do wielu grup i ciągle ktoś coś pisze, co chwilę przychodzą jakieś powiadomienia. i strasznie mnie to wkurza.
ja: jak znajdziesz sposób, to daj cynk, bo mnie to też irytuje.
N.: a do mnie nie przychodzą!
Ł.: jak to zrobiłaś?
N.: nie jestem w żadnej grupie. i nie przychodzą do mnie żadne powiadomienia. ha.
ja: czyli co? samotność i izolacja jest rozwiązaniem?

kurtyna.