Od kilku dni po wieczornej kąpieli przeżywam stan "my ass is on fire" - winę za to ponosi termoaktywne serum, którym postanowiłam sumiennie się nacierać, skuszona wizją posiadania dupska z gatunku spektakularnych. Biorąc pod uwagę ten piekielny ogień, jestem przekonana, że już po pierwszej aplikacji pośladki uniosły mi się jak Meryl Streep w "Ze śmiercią jej do twarzy"* - teraz liczę na to, że już niebawem dojdę do osiągów Jagienki i będę w stanie łupać tyłkiem orzechy.
Podzieliłam się tym planem z Konkubentem.
- A jak będzie za twardy, to co? - jak zwykle zainteresował się praktyczną stroną całego zagadnienia. - Calgon?
- No właśnie nie, ma być twardy!
- W reklamie mówili co innego.
- Ale w odniesieniu do pralki, a nie mojego tyłka. Chyba, że sugerujesz, że mam dupę jak pralka, bo jest taka wielka. Zastanów się dobrze.
Chwila ciszy.
- Nie! Miałem na myśli, że tak wiruje i w ogóle.
Dyplomata.
*1:33